kątach! To bardzo niepięknie, Waciu! podobne gry przystoją pensyonarkom, albo prostym dziewczętom, ale nie pannom dorosłym i dobrze, jak ty, wychowanym.
— Moja ciociu... — ozwała się matka i z twarzy jéj widziałam, że chciała mię tłómaczyć, ale babka Hortensya przerwała:
— Już to, Matyldo, uważam ciągle, że córce twojéj braknie téj dystynkcyi i skromności układu, jakie odznaczać powinny pannę dobrze wychowaną. Jesteś dla niéj zbyt pobłażliwą, moja droga, rozmijasz się ze zwyczajem, który każe, aby matki nie spuszczały z oka swych córek i nie przebaczały im najmniejszego rozminięcia się z konwenansem.
Dotknął mię do żywego ten wyrzut, zrobiony mojéj matce.
Podniosłam głowę i rzekłam rezolutnie:
— Moja babciu, jeżeli to, co uczyniłam było złem, lubo ja tego takiém nie znajduję, dziękuję ci za twą przestrogę, ale ręczę ci, że moja mama nic a nic temu nie winna...
Obie babki odwróciły się wyprostowane, jak zwykle, i wyszły do salonu, matka poszła za niemi, czule wprzódy spojrzawszy na mnie. Ja zaś obejrzałam się na Franusia. Stał po środku sali ze zwieszoną głową, z obwisłemi rękoma i znowu miał minę pensyonarki, która się lęka śmiertelnie, aby nie dostała bury od guwernantki. Czegoż się tak przeląkł?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.