Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

bo spostrzegłam, że wszystkie ich spojrzenia utkwione są we mnie. Kilkanaście pań, siedzących wkoło nas w ławkach i na krzesłach, nieustannie téż spoglądały na mnie i szeptały potém między sobą. Poczułam, że jestem punktem, na który zwraca się ogólna uwaga. Przyjemne, lubo z pewném zmieszaniem połączone uczucie, którego doświadczyłam, przechodząc przez cmentarz, zwiększyło się we mnie, w serce zaczęła mi wstępować pycha, nieznana dotąd, głowę napełniły jakieś dymy, pomiędzy któremi daremnie siliłam się odszukać ducha modlitwy. Zapomniałam, że stoję w obliczu Boga, pamiętałam tylko o tém, że byłam przedstawioną przed oblicznością ludzi. Czytałam w książce modlitwę i nie rozumiałam jéj, myślałam o tém, czy téż fałdy mojéj sukni dobrze się układają, ale nie śmiałam obejrzéć się, aby na nie spojrzéć.
I gdzież się podziało to gorące, ciche natchnienie, z jakiém po nocy bezsennéj, owego pamiętnego dla mnie ranka, klęczałam przed oknem mego pensyonarskiego pokoiku i, patrząc na słońce, które wschodziło, tak rzewnie, tak ciepło modliłam się do Boga, królującego nad gwiazdami?
Gdzież się podziało to natchnienie méj duszy? Czy pochłonęły je owe połyski, przed któremi w liście swoim ostrzegał mię mój ojciec? Czy straciłam je dla tego, że nie miałam godzin pracy, w których-bym się uczyła pojmować myśl Bożą?