niewielka naturalna plamka. Z tą energiczną i nieco namiętną pięknością rysów kuzynki dziwną sprzeczność stanowił wyraz jéj twarzy. Była w nim jakby sztuczna jakaś pokora, słodycz, a przytém marmurowy spokój, wydający się chwilami przezroczystą maską, z pod któréj oczy ciskały iskrami, wargi zaginały się pogardliwie, brwi dumnie się podnosiły, a cała twarz nabierała ruchliwości prawie burzliwéj. Było-to jednak tylko oka-mgnienie, błyskawice szybko niknące pod maską, a na ich miejsce ukazywało się znowu czoło gładkie, jak odłam marmuru, oczy pokornie spuszczone, wargi słodko uśmiechnięte i tylko długie rzęsy nie przestawały rzucać na policzki ruchomych cieni, niby obrazy chmurnych myśli, snujących się po jéj pięknéj głowie, niby mary, wyszłe z łona burz, grzmiących w piersi...
Wszystkie te uwagi czyniłam, rozmawiając u stołu z kuzynką. Rozmowa nasza toczyła się czas jakiś o rzeczach obojętnych, gdy sąsiadka moja, po raz piérwszy od chwili, w któréj usiadłyśmy obok siebie, podniosła na mnie oczy i z wyrazem niezmiernéj słodyczy w głosie rzekła:
— Jeżeli ci to, kuzynko, nie uczyni przykrości, nazywaj mię po imieniu.
— I dlaczegoż miało-by mi to przykrość sprawić? — odrzekłam serdecznie — przecie jesteśmy krewne i powinnyśmy być z sobą w przyjaźni?
— Tak — odpowiedziała Rozalia — ale widzisz,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.