Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie skończyłam, bo podniosła na mnie oczy, pełne pokornego przerażenia i zawołała:
— Żartami? O, kuzynko! czyż-bym śmiała żartować z ciebie! Ja, uboga dziewczyna, żartować z bogatéj panny! Jak to widać, że jesteś nieświadoma spraw tego świata i nie wiész, że z biednych tylko ludzi pozwalają sobie żartować, a z bogatych nikt nie żartuje nigdy!...
Przy tych słowach zaśmiała się prawie głośno, a mnie przykro się zrobiło niezmiernie.
— Kuzynko — rzekłam seryo — nie rozumiem cię wcale i zaręczam, żem nigdy dotąd nie myślała o tém, czy jestem albo będę bogatą...
— O, nie gniewaj się na mnie, Waciu! Przepraszam cię, kuzynko, po sto razy przepraszam! nie chciałam nic złego powiedziéć. Chciałam tylko nadmienić, że wielka różnica zachodzi między twoją suknią a moją, między twoją złotą broszą a moim sznurkiem prostych korali!
Gdy to wyrzekła, oczy jéj błysnęły zielonawo, jak u kota, ale usta z większą jeszcze uśmiechnęły się słodyczą.
Byłam zdziwiona, zasmucona i zaciekawiona, ale zarazem przyszła mi chęć odwetu. Po pewnéj pauzie rzekłam:
— Jeszcze większa różnica, kuzynko, zachodzi między twoją twarzą a moją.
— Co chcesz przez to powiedziéć, śliczna kuzyn-