Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

i które stanowiły z dawna rozkosze jego oczu i myśli. A czyliż miłośnik hortykultury pogardzi wspaniałą centyfolią, co mu wczoraj pod oknem rozkwitła, dlatego, że dziś obok niéj zjawiła się śnieżna towarzyszka jéj — lilia?
Mówił to zwykłym sobie głosem, w którym lekkość salonowa łączyła się z głębokością tonów, zda się z samego dna piersi płynących. Spojrzałam na niego i na Rozalią: patrzyli na siebie przez parę sekund dziwnie... dziwnie... nic a nic nie pojmowałam, coby znaczył wyraz, jaki miały wtedy ich oczy, ale instynktowo poczułam przykrość. Opuściłam ramię Rozalii i usiadłam obok mojéj matki.

XXII.

Gdyby nie obecność pana Agenora, dziwnie zaprawdę wygłądało-by kółko osób, które zasiadło wkoło jednéj z czterech jednostajnych kanap, zajętéj, jak zwykle, przez dwie moje babki. Było to niby zebranie familijne, wszyscyśmy tam byli spokrewnieni z sobą bliżéj lub daléj, słychać było same imiona babek, ciotek, wujów, kuzynek i kuzynów. A jednak lodowy chłód zdawał się ścinać wszystkie serca, a z serc wydostawał się na usta i twarze. Babka Hortensya zajęta była zwyczajną swą świąteczną robotą, to jest rozplątywaniem i zwijaniem na kłębuszki moteczków bawełny, z któréj w dnie powszednie wyrabiała frywolitki. Pani