Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

W łonie całego tego tłumu i gwaru drżało obietnic mnóztwo; pozory wesela i szczęścia paliły się migotną grą barw niezliczonych; błyszczące drobnostki łączyły się w jedno ognisko i gorzały jak słońce; tajone uczucia i namiętności wyziewały z siebie tchnienie, od którego piersi podnosiły się szybszym oddechem, a oczy pragnęły zamknąć się, aby marzyć snem gorączkowym.
Straszna, ale cudownie urocza, była zagadka tego świata, o któréj rozwiązanie błagałam gwiazdy, błyszczące nad rozpaloną moją głową. Słychać w niéj było rwanie się ku innym światom, walczenie i zamieranie serc mnóztwa, szamotanie się i omdlewanie myśli, jęki ducha, tłumionego ciasnemi ścianami formy, tragiczne śpiewy, zakończone wybuchami śmiechu, i śmiechy, z których łzy sypały się niby grad. Nie rozumiałam tego świata, ale go przeczuwałam. Serce moje ściskała trwoga, ale wyobraźnia rwała się ku niemu, jak rwie się motyl ku chwiejnemu świecy płomykowi. Byłam gotowa wiele razy oparzyć skrzydła moje przy płomieniu świata i wiele razy rzucić się znowu w jego objęcia.
Rozbudzona fantazya podsycała moję ciekawość, a serce gnało daléj i daléj, bo na dnie wszystkich zagadek i tajemnic pragnęło znaléźć i odgadnąć tajemnicę szczęścia...
Szczęście! zdawało mi się, że je widziałam w oczach, słyszałam w głosie pana Agenora. Bo jeśli