Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

była córką. Jakaś przepaść nieprzebyta leżała widocznie między upokorzonym ojcem a zbuntowaném dzieckiem. Kto ją wykopał? kto oponą wstydzącéj się siebie nędzy okrył ten dwór, bogaty niegdyś? Kto rzucił bolesny dramat w życie téj rodziny, dziś tak rozstrojonéj? Czyja ręka wymalowała ten obraz zrujnowanego domu, pełnego zrujnowanych exystencyi, o którym nie mogłam myśléć bez tajemnego drżenia. A jednak po tle tego i innego dramatu przemykały świetlane promienie, pomiędzy gruzami zdruzgotanych cegieł i dachów kwitły kwiaty pociechy. Do piersi upokorzonego ojca rodziny tuliło głowę dziewczę niewinne, posępne oczy Rozalii migotały pięknym blaskiem, spoglądając na świeże lica młodszego rodzeństwa. Raziły mię te przeciwności otchłani z niebem. Nie znałam jeszcze wówczas téj prawdy życiowéj, że nigdy niéma w zupełności ni nieba, ni piekła. Pośród najgłębszych cieni odkryjesz zawsze choć słaby płomyk światłości, na jasném tle musi się choć jedna wlec chmurka szara. Człowiek nie może być absolutném złem, ani absolutném dobrem; może się tylko zbliżać do jednego lub drugiego, a zawsze z jednego czy z drugiego zostanie mu bodaj malutka cząstka. W téj wiecznéj mieszaninie leży dramat życia, zagadka czynów i prawda ducha ludzkiego.
Nie umiałam jeszcze wtedy zdawać sobie sprawy z psychologicznych nad ludźmi spostrzeżeń i myślałam tylko, że pan Rudolf musiał być koniecznie kie-