dyś szlachetnym i dumnym człowiekiem, Rozalia wierzącą i dobrą dziewicą. Czytałam to na wyniosłém czole i w myślących źrenicach piérwszégo, widziałam to w miłości dla młodszego rodzeństwa drugiéj.
Cóż więc uczyniło pana Rudolfa chmurnym i upokorzonym, a wlało w Rozalią owę zuchwałą pokorę i zjadliwą słodycz, która tak dotkliwie dała mi się poznać nieraz?
Tu przyszły mi na pamięć słowa, słyszane niegdyś od matki: „Świat i jego zwyczaje... życie i jego konieczności”...
Przykre wrażenie, jakie wyniosłam z domu państwa Rudolfów, zatarło się zupełnie nazajutrz w czasie odwiedzin u nas pani S., córek jéj i syna.
Z pannami S. byłam już ściśle sprzyjaźniona, mianowicie z Emilką. Miały one brata, starszego od nich o lat kilka, a który powierzchownością swą dziwnie przywodził mi na myśl ślimaka, najwstrętniejsze dla mnie stworzenie. Chudy, żółto-blady, z długą twarzą i włosami niepewnego koloru, miał zwyczaj nosić ubranie w szare jakieś poprzeczne pręgi, które bardziéj jeszcze zwiększały podobieństwo jego do ślimaka. Flegmatyk, niezmiernie powoli mówiący, ożywiał się zawsze w mojém towarzystwie tak, że wązkie i blade usta jego stawały się zdolne aż dwa wyrazy wypowiedziéć i dwa razy uśmiechnąć się przez przeciąg jednego kwadransa, co, jak mówiono, było u niego niesłychaną osobliwością. Za każdym
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.