Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

dziła. O, gdyby tylko ktokolwiek postarał się o moję rękę, zaraz-bym za niego poszła.
— Jakto? — zawołałam — poszła-byś za piérwszego lepszego, choćby za człowieka, którego-byś nie kochała?
— Z pewnością, byle zostać już raz swobodną i zobaczyć choć kawałeczek innego jakiego świata, niż nasza okolica.
— Co do mnie — ozwała się Emilka — choć nudzę się téż w domu śmiertelnie, nie zdecydowała-bym się nigdy wyjść za człowieka, którego-bym nie kochała. Ot, wiecie co? prędzéj-bym do klasztoru wstąpiła.
Zaśmiałyśmy się obie, ale Emilka nie śmiała się.
— I dlaczegoż tak śmiejecie się z tego, co powiedziałam? — wyrzekła seryo — mnie ta myśl często do głowy przychodzi. Prawda, że w klasztorze smutno, ale i na świecie czyliż niéma smutków różnych? W klasztorze niewola, ale czyż i na świecie jéj niéma?
— Nie można zaprzeczyć, że to myśl romantyczna — także zupełnie seryo zaczęła Zenona — czytałam nieraz o klasztorach i zrozpaczonych bohaterkach romansów, które zostają zakonnicami. Nie jest to bez uroku. Wyobraźcie sobie długie, sklepione kurytarze, oświetlone w nocy bladą, gdzieś w głębi drżącą lampą; chóralne śpiewy, rozlegające się śród ciszy grobowéj, w posępnych murach kościoła; dzwonki, odzywające się z regularnością zegaru, niby pogrzebowa muzyka, przygrywająca skonowi każdéj godziny;