Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

tém nie przeszkadzać rozmowie, któréj musiałam być celem.
Z pół godziny przebiegałam aleje ogrodu mocno wzruszona, a gdy, wracając, stanęłam na progu salonu, posłyszałam, jak babka Hortensya mówiła:
— Taki jest mój projekt, Matyldo, i niezwłocznie przyprowadzę go do skutku. Trzeba, aby on zobaczył Wacławę w całym blasku jéj piękności, aby tą oznaką przychylności méj dla was upewnił się co do moich względem Wacławy intencyi.
Moja matka poniosła do ust rękę swéj ciotki. Ja zaś zapałałam ciekawością dowiedzenia się, o co chodziło. Wkrótce ciekawość moja zadowoloną została.
Matka moja rzekła do mnie:
— Babcia Hortensya jest tak dobrą, że, chcąc, abyś się zabawiła i ukazała w świecie, wyda w Rodowie wielką tańcującą zabawę.
Serce poskoczyło mi z radości. Poraz piérwszy w życiu pochwyciłam obie ręce babki i ucałowałam je gorąco. Wązkie i suche usta, poraz piérwszy także, dotknęły mego czoła. Była to łaska, jaką, oprócz pani Rudolfowéj, nie widziałam, aby babka Hortensya okazała komukolwiek.
Po chwili matka moja zapytała o babkę Ludgardę.
— Została w domu. Nie mogła rozstać się ze swemi kanarkami — odrzekła ozięble.
Po obiedzie lokaj przyniósł koszyczek, pełen bia-