Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/274

Ta strona została uwierzytelniona.

całkiem pozbawione były bładawe źrenice pana Michała. Przytém układ jéj, wszystkie ruchy i gesta były ściśle salonowe i bardzo dystyngowane, wtedy, gdy pan Michał wyglądał jak Selenita, z nagła przeniesiony z księżyca na ziemię i uczący się dopiéro stawiać kroki po gruncie nieznanéj sobie planety. A jednak Zenia zdawała się być zachwyconą asystencyą barczystego sąsiada, który, rozmawiając z nią, modelował się wyraźnie na wzór innych obecnych młodych ludzi, przez co przybierał niesłychanie pretensyonalne i wymuszone pozy, tworzące pocieszny kontrast z dobrodusznością, odbijającą się na twarzy, i niezgrabnością rąk, wprawiających go nieustannie w kłopot niewymowny.
W połowie wieczora, gdy tańce ustały na chwilę i roznoszono lody, panowie wyszli do sali jadalnéj dla wypalenia cygara, może i swobodnéj pogadanki; w bawialnym salonie na kanapie siedziały same poważne panie, a ja poprowadziłam, dla wytchnięcia, towarzyszki do moich osobnych pokoików. Zmęczone tańcem, z rozpłomienionemi policzkami, zasiadłyśmy na paliowych sofkach mego gabinetu. Jedne z nas ochładzały się, jedząc lody, inne powiewały wachlarzami, a wszystkieśmy były wesołe i, przestąpiwszy próg salonu, z dala od oczu starszych osób i mężczyzn, czułyśmy, jakoby opadły z nas niewidzialne więzy. Ruchy stały się swobodniejsze, śmiech głośniejszy, jak to zwykle bywa w kole młodych ró-