Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.

przecie bohaterów swoich malowali pęzlem bogatéj fantazyi i urabiali im kształty dłutem natchnionego dla sztuki serca.
Gdy tak myślałam, czułam wyraźnie, że wrażenie, jakie wywierał na mnie pan Agenor, przechodziło mi powoli z głowy do serca. Zdawało mi się, że w piersi méj poczynała rozsuwać się delikatna jakaś tkanka strun złotych, wydających z siebie dźwięki tęskne i radosne naprzemian. W coraz dłuższe popadałam zadumy. Głowę, osłabłą marzeń natłokiem, składałam na poduszce sofy, twarz kryłam w dłonie i zdawało mi się, że słyszę eteryczne, ciche dźwięki harfy, wychodzące z najgłębszego dna mego własnego serca i ulatujące pod same niebo, wysoko, pieśnią nadziei i dziękczynienia...
I cóż dziwnego, że, takiemi wrażeniami przejęta, pragnęłam całą duszą być tak piękną, jak nikt nigdy nie był na świecie, wydać się panu Agonorowi tak uroczą, jak żadna z kobiet, które dotąd spotykał na ziemi.
W zwierciedle mego gabinetu nie widziałam już młodziuchnéj, naiwnéj ex-pensyonarki, któréj całą ozdobą był uśmiech porannéj niewinności i spojrzenie przezroczyste, w jakiém nie odbiła się jeszcze ni razu żadna chmurka i żaden błędny ognik życia. Teraz w zwierciedle tém stawała często przede mną młoda panna, rozmarzona, zadumana, trwożna i zachwycona zarazem. Układała włosy swe w fantastyczne zwoje