nował chwili, w któréj-bym mogła podać mu rękę do tańca, trzymał mój wachlarz gdy tańczyłam z kim innym i ilekroć miał ku temu sposobność, obdarzał mię komplementami, których końca dosłuchać nie miałam nigdy cierpliwości. Nawet Franuś zdobył się na rozpaczliwą jakąś energią i śmiałość, nie ustępował kroku innym, i chociaż wprawdzie nie wiele mówił, i zdawał się być bardzo wzruszonym, zaprosił mnie jednak do mazura, którego tańczył bardzo zgrabnie. Kilku innych, nieznanych mi dotąd, młodych panów, otaczało mię także ciągle, starając się o tańczenie lub rozmawianie ze mną i wyrywając sobie, jakby na wyścigi, najmniejsze słowo, choćby przelotne moje spojrzenie.
Pomimo tych hołdów, których widocznie byłam przedmiotem, pomimo szału zabawy, jaki mię ogarniał, czułam pewien niepokój i na serce coraz cięższe spadało mi uczucie. Pan Agenor nie zawsze należał do koła mężczyzn, którzy mię wciąż otaczali. Zbliżał się wprawdzie, tańczył ze mną, rzucał spojrzenia pełne rozkochania i rozmarzenia; nie mniéj jednak nie mogłam nie spostrzedz, że w sali pełnéj ludzi był punkt pewien, punkt, który jakby z umysłu i upornie trzymał się ciągle w jak największéj ode mnie odległości, a na pana Agenora wywierał wpływ przyciągający, któremu on oprzéć się nie mógł. Punktem tym była Rozalja...
I zaprawdę nigdy Rozalii nie widziałam tak pię-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.