Zaczynałam poczuwać w sercu dziwne jakieś wzruszenia, których dotąd nie znałam; były one niewyraźne i zmieszane, ale porównywałam je do huczącéj kędyś w oddali i zbliżającéj się burzy... Każda z towarzyszek moich, tak samo jak ja, ścigała kogoś mniéj lubo więcéj płonącemi oczyma i pragnęła spojrzenia te ukryć przed wzrokiem innych, a one pomimo jéj woli wyrywały się ze źrenic, biegły ku wybranemu punktowi, w drodze spotykały się i krzyżowały z mnóztwem podobnych spojrzeń, tworząc w przestrzeni błyszczącą i drżącą siéć, splecioną niby z naelektryzowanych nici.
Uszu moich dolatywały urywane rozmowy, złożone z półsłówek, wymawianych półgłosem, a w każdéj z nich była sielanka, mogąca się zamienić w dramat prawdziwy, lubo bardzo podobny do komedyi.
W ogromnéj sali zaczęło robić się parno i duszno, wachlarz mój łagodnym swym powiewem nie mógł mi ochłodzić pałającego od zmęczenia i wzruszeń czoła. Po walcu, którego przetańczyć musiałam ze wszystkimi prawie z kolei młodymi ludźmi, zdyszana i z zawrotem głowy, wbiegłam do małego gabinetu, łączącego salę do tańca z jadalną i upadłam na stojącą przy drzwiach kanapkę,
W gabinecie nie było nikogo, u góry paliła się kolorowa lampa, a etażerka, pełna cacek, stojąca obok kanapki, zasłaniała mię całkiem przed oczyma osób, przechodzących niekiedy z jednéj sali do drugiéj.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.