Coraz cięższe uczucie spadało mi na serce; w głowie myśli wirowały zawrotnie. Nie wiedziałam dlaczego, ale posłyszane urywki rozmów upokorzeniem i wstydem oblewały mi czoło. Na progu, tuż obok etażerki, która mię zasłaniała, trzech już stanęło mężczyzn, z po-za cacek rozstawionych na etażerce mogłam nawet widziéć ich twarze.
— Henryku! — zainterpelował jeden z nich towarzysza — jak uważam, naprawdę zająłeś się panną Wacławą.
— Śliczna osoba! — wycedził pan Henryk S.
— To prawda, ale bodaj stracona już dla nas.
— Dlaczego?
— Alboż nie widzisz? toć Agenor...
— Nie pojmuję, dlaczego matka i babka życzą sobie wydać za niego pannę Wacławę?
— Czy nie znasz pani Hortensyi? Dla niéj brzmiące nazwisko i liczne stosunki stanowią wszystko, a Agenor...
— Co po tytule, kiedy pustka w szkatule... — wycedził znowu pan Henryk.
— Pustka w szkatule, ale za to pałacyk piękny!...
— Ha, ha, ha! sprytny z niego człowiek! zostawił fundusz na bruku paryzkich bulwarów, a teraz szuka indemnizacyi w pięknych oczach panny Wacławy...
— Gdzie tam w pięknych oczach! Powiedz raczéj: w testamencie pani Hortensyi...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/307
Ta strona została uwierzytelniona.