— Dlaczego od dwóch lat?
— Bo przed tém zdawało mi się, że patrzyłam na twarze ludzkie, a teraz coraz więcéj widzę, iż są to tylko maski i nudzą mię te wieczne komedye!
— Nie wierzysz nawet w sentyment dla ciebie pana Alfonsa?
— Komedyant! — wycedziła Helena.
— Ani w miłość dla Wacławy pana Agenora?
— Zrujnowany panicz, który chce reparować się jéj posagiem!
— Mój Boże! Helenko, czy sądzisz, że pan Ludwik mnie nie kocha?
— Wątpię!
Usłyszałam westchnienie panny, pytającéj o prawdziwość sentymentów pana Ludwika.
— Albo ten z igły zdjęty pan Michał — ozwała się znowu Helena — czy myślicie, że na prawdę zajęty jest Zenią? Gdzie tam! chce się dorobkowiczowi przyjść co najprędzéj do zaszczytnych w świecie stosunków, a wié, że gdy się z Zenią ożeni, będzie ich miał mnóztwo...
— Jakże to smutno, moje drogie!
— Bardzo smutno!
— Więc można przypuszczać, że niéma na świecie prawdziwéj miłości?
— Może gdzie i jest, ale ja o niéj nic nie wiem.
— Więc niéma i prawdziwego szczęścia...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.