— I cóż ma począć, skoro nikt z młodych panów nie starał się nigdy o jéj rękę.
— To dziwna rzecz! bo, według mnie, Irenka to bardzo dobra i miła dziewczyna. Nie jest wprawdzie piękną, ale ma wcale zgrabną figurkę, ładne oczy i może się podobać...
— Cóż z tego, kiedy nie ma posagu!
Milczały znowu chwilę, potém jedna z nich rzekła:
— Czy uwierzycie panie, że choć zabawa bardzo jest świetną i ożywioną, mnie jakoś dziwnie smutno.
— I mnie także! — potwierdziło parę głosów.
— A mnie przeciwnie, śmiać się chce ze wszystkiego, co się na świecie dzieje — rzekła Helenka i zakaszlała parę razy.
— Twój śmiech, Heleniu, smutniejszy od płaczu — zarzuciła któraś z towarzyszek, zmienionym głosem.
I posłyszałam kilka na raz westchnień, słabo i nieśmiało wydobywających się z piersi. Lecz nagle westchnienia zagłuszone zostały śmiechem.
— Ha, ha, ha! — chórem zaśmiały się rozmawiające towarzyszki — jakeśmy śmieszne! Zebrałyśmy się tu w kątku i medytujemy nad marnościami tego świata, a tam walca tańczą... pójdźmy tańczyć!...
Podały sobie ręce, a gdy wchodziły do sali, przede mną z za cacek ustawionych na etażerce, zamigotało
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/311
Ta strona została uwierzytelniona.