— Oazą tą — rzekł — na któréj zatrzymałem się w wędrówce mego życia, są chwile przy pani spędzone, a kwiatem wspaniałym, jaki na téj oazie znalazłem, jest uczucie...
Nie dopowiedział, bo w téj chwili koło rozrywało się w pojedyńcze pary. Objął moją kibić drżącém ramieniem, ale głowa jego, niby słonecznik za słońcem obróciła się w stronę Rozalii, która okręcała się z innym tancerzem.
Kadryl był skończony. W sercu mojém wzmogły się przykre uczucia, burza wrzała już w niém i huczała na dobre...
W sali coraz duszniéj było i parniéj, pomimo, że otworzono na oścież drzwi od ogrodu. Dążyłam ku drzwiom tym, aby ochłodzić się nieco na progu, gdy na drodze mojéj zobaczyłam Rozalią, stojącą tak, że koniecznie przejść obok niéj musiałam. Stała oparta ręką o konsolę, z takiém rozpromienieniem na twarzy, jakiego nigdy jeszcze u niéj nie widziałam.
Okropność! Radość, rozlana po twarzy kuzynki, ugodziła mi w samo serce ostrém zakłuciem: pomyślałam sobie, że zapewne wzniecał ją długi uścisk ręki pana Agenora i ogniste spojrzenie jego, i poraz piérwszy w życiu doświadczyłam uczucia głuchéj niechęci, podobnéj do nienawiści.
— Kuzynko! — rzekłam, zatrzymując się nieco obok Rozalii — dziwnie jesteś ubrana! Toć wiész
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/314
Ta strona została uwierzytelniona.