bym mogła o niego zapytać i na oczy nawinął mi się Franuś.
— Kuzynku — rzekłam mu z cicha i pośpiesznie — przejdź po salonach i odszukaj hrabiego Witolda, a gdy go znajdziesz, uczyń tak, aby zechciał zostać mi przedstawionym.
— Przykro mi kuzyneczko, że nie mogę spełnić twego rozkazu, ale hrabia Witold przed kilku minutami odjechał, zabrawszy ze sobą pana Rudolfa.
— Jak-to! tak krótko bawił?
— Zdaje mi się, że dlatego tylko przyjechał, aby nie pokazać się niegrzecznym względem cioci Hortensyi, która mu przesłała zaproszenie... Przybył, jak mógł, najpóźniéj i odjechał wcześnie.
— I nie wiész, kuzynku, dlaczego postąpił w ten sposób?
— Powiadają, że ogólnie zabaw nie lubi...
— Ani przypuszczałam, że babcia go zaprosi; słyszałam przecie, jak się o nim nieprzychylnie odezwała...
— To prawda; zawsze jednak jest on hrabią, nosi najznakomitsze w prowincyi nazwisko, zresztą szacunek ogólny, którego używa...
Nie dokończył Franuś zaczętego frazesu, bo siedząca niedaleko babka Hortensya skinęła na niego palcem, poskoczył więc ku niéj ze zwykłym pośpiechem, a ja usiadłam przy mojéj matce. Uczucia moje były znacznie spokojniejsze, niż wprzódy, ale głębszy
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/324
Ta strona została uwierzytelniona.