Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/328

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie piorunowém uderzeniem, lecz tylko zwolna przeszyło mię wpółrozkosznym, wpółbolesnym prądem. Rozkosz płynęła z serca, które poczuło się u celu swych tajemnych marzeń, boleść — z myśli, która w dźwięku potężnego wyrazu nie dosłyszała upragnionéj prawdy.
Zwolna podniosłam na pana Agenora wilgotne oczy i zobaczyłam, że był bardzo blady, usta drżały mu trochę, a wzrok palił się dziwnym ogniem. Na widok ten, umilkł fałsz, co mi słuch raził; wzruszenie pana Agenora owiało mię siłą niepokonaną i, sama nie wiedząc prawie, co czynię, z zawrotem głowy i biciem serca rozrywającém piersi, wyciągnęłam do niego rękę.
Uścisnął ją i wymówił cicho:
— Za kilka dni zaniosę do babki i matki pani gorącą prośbę o tę rękę, którąś mi w téj chwili podać raczyła; a jeśli potém wolno mi będzie nazwać cię, pani, narzeczoną moją, powiem z całego serca, że jestem najszczęśliwszy z ludzi!
Tym razem głos pana Agenora nie omylił się ni razu; był on tkliwy i męzki, ufny i błagający zarazem. To też odrzuciłam daleko od siebie astrę Rozalii, którą dotąd machinalnie trzymałam w ręku, i patrząc w twarz pana Agenora, rzekłam serdecznie:
— Jestem bardzo młoda i mało świadoma spraw i serc ludzkich, ale panu wierzę całém sercem i ufam,