Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

śliwą jak ja, i czy rozumié, co to być narzeczoną? Nad motylkiem białym, który leciał sam jeden, ulitowałam się i okiem szukałam, czyli nie znajdzie w przestrzeni ukochanego towarzysza?
Nad głową moją zabrzęczał owad drobny. Chciałam go zabić, ale powstrzymałam rękę i pomyślałam, że dobrą dla wszystkich być powinnam. W oddalonéj stronie dziedzińca zobaczyłam dziecię włościańskie, które, bose i w jednéj koszulce, płacząc, czepiało się sukni matki wyrobnicy, i myśl mi przyszła, że powinnam zaopiekować się tém dzieckiem, sukienkę mu uszyć i nauczyć je wiary w dobrego Boga, który szczęście rozdaje ludziom.
Potém opuściłam czoło na dłonie i myślałam o ojcu.
Jakże ja jemu opiszę wszystko, co się ze mną stało i stać ma jeszcze? Jak ubłagam narzeczonego, aby pośpieszył tam, gdzie ojciec mój przebywa i powiedział mu, jak bardzo kocha córkę jego, i jak z nią razem pójdzie drogą życia, aby uczyć się i ją uczyć wielkiéj myśli Bożéj!..
Nagle, za bramą ozwał się tentent konia. Zadrżałam od miłego uczucia, które mię całą przeniknęło. On-to jechał zapewne — tak — nikt więcéj teraz przyjechać nie mógł... nie chciałam, aby ktokolwiek inny przyjeżdżał. On-to jechał i wiózł do mojéj matki prośbę, aby mógł co prędzéj nazwać mię narzeczoną swoją...