Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko! — powtórzyła za mną jak echo — jak ja ci wszystko powiem, dziecko z kryształową duszą? Czy ty zrozumiész mnie, dziewico o czole spokojném i oczach przezroczystych, w których nie zadrgała ni razu mętna fala życia?... Jak ja ci powtórzę tę straszną historyą, na któréj początku byłam święta jak anioł, a któréj nitka powiodła mię w smutne przepaści, kędy się stałam do szatana podobną? Czy ja sama historyą tę umiem na pamięć? Nie wiem. Ma ona wiele szczegółów, a mnóztwo stron ciekawych, bardzo ciekawych doprawdy! ha, ha, ha! ale i pocóżbym ci je opowiadała? Nie wystarczaż ci ten krótki, prosty, tak zrozumiały frazes: On mię kocha!...
Popęd jakiś nieposkromiony pchnął mię ku niéj. Pochwyciłam ją za ramię i zawołałam:
— Frazes ten nie wystarcza mi. Nie jest on dość silny, aby obalić wiarę moję; dość zrozumiały, aby módz mię wprowadzić w głąb’ téj tajemnicy, któréj rożek tylko odsłaniasz przede mną! Rozalio, jeżeli kłamiesz, jesteś nieszlachetną, jeżeli mówisz prawdę, powiedz mi ją całą, ukaż mi ją tak, abym uwierzyć mogła. Wszak widzisz, że cierpię!
Wydobyła ramię swe z uścisku méj dłoni, skrzyżowała znowu ręce na piersi i długo, milcząc, patrzała na mnie.
— Cierpisz? — wyrzekła. — Cierpisz nareszcie, ty, szczęśliwa istoto, i prosisz, abym ulżyła twemu cier-