Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/340

Ta strona została uwierzytelniona.

wieńców, które pozwalałam mu wkładać na moję głowę. Szesnasty rok kończyłam, kiedy raz, w dzień słoneczny, włożył mi na skronie niewinny wianek z niezabudek, a potém pochwycił warkocz mój, co mi na ramię spływał, i przylgnął doń ustami... Powiedział mi wtedy, że mię kocha... Nie odpowiedziałam mu nic, bo uciekłam, jak spłoszone ptaszę, ale wieczorem, modląc się przed świętym obrazkiem, który wisiał nad łóżeczkiem mojéj małéj siostrzyczki, przysięgłam, że nikogo, prócz niego, kochać w życiu nie będę... O! wspomnienia te moje! wspomnienia...!
Umilkła i zdawało mi się, że tłumiła łkanie. Potém zaczęła znowu:
— Bywają na świecie serca ażurowe, przez których lekko rzeźbione otwory uczucia wnikają i wylatują naprzemian, śpiewając sobie swobodnie i nie zostawiając po sobie nic, prócz drobniuchnych pyłków, ze skrzydełek opadłych. Moje serce było ze skały. Gdy iskra miłości w nie zapadła, zwarło się silnie i nigdy już nie wypuściło słodkiego niewolnika... kochałam... kochaliśmy się... Nikt o tém nie wiedział, bo byliśmy tak idealni, że do najdroższéj tajemnicy naszéj nie chcieliśmy przypuszczać nikogo... Raz tylko, gdy wyjeżdżał w podróż daleką, powiedział mi: „gdy wrócę, Rozalio, zostaniesz moją żoną!” Pojechał, a wkrótce potém na dom nasz spadło wielkie nieszczęście... Ojciec mój... ojciec mój... — Tu uczyniła ręką gest energiczny, jak gdyby nim myśl ja-