cierpienia, co mi pierś przytłoczyło, i zarazem szepnęłam:
— Rozalio, ja ci nie wierzę!
Porwała się z miejsca, łzy w mgnieniu oka oschły na jéj twarzy, a zastąpił je śmiech rozdzierający.
— Nie wierzysz! — krzyknęła pomiędzy dwoma tego śmiechu wybuchami — po tém wszystkiém, co powiedziałam, nie wierzysz jeszcze? Więc nie mogłam słowami i całą spowiedzią moją zachwiać twéj wiary dziecinnéj? Tak, ty nie znasz ludzi i świata! ty myślisz, że ludzie nie kłamią, że wszystko to na świecie jest świętą, przenajczystszą prawdą, a w téj wielkiéj harmonii prawdziwości ja jedna stanowię wyjątek, i przyszłam tu, aby, nie wiedząc sama dlaczego, ot tak, przez kaprys, lub fantazyą, kłamać i opowiadać przed tobą dziwy niestworzone! Nie wierzysz mi, ha! więc oto masz! dam ci dowód dotykalny, wyraźny, że to, co mówiłam, jest prawdą, a to, co on ci mówił, było kłamstwem! Masz! weź! czy znasz jego pismo?
Mówiąc to, sięgnęła za stanik amazonki i wydobyła papier, złożony w kształcie listu, ale zmięty i zgnieciony w konwulsyjném snadź ściśnięciu czyjéjś ręki.
— Weź! — zawołała raz jeszcze, rzucając papier na stół przede mną — to list, który wczoraj otrzymałam od niego! Pomścij się, jak zechcesz! Rzuć ten list ludziom pod nogi, aby czytali, to mię nic już nie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.