grzecznych bilecików, które w różnych zdarzeniach pisał do mojéj matki. Spojrzałam na datę: była wczorajszą. Przesunęłam ręką po czole i oczach, aby przekonać się, że nie śpię. Nie spałam. Była to jawa dziwna jakaś, ale wyraźna. Na posadzce leżała zgubiona przez Rozalią rękawiczka, w rękach moich był list, zostawiony przez nią. Zapragnęłam gwałtownie sięgnąć okiem na samo dno przepaści i jednym ciosem zabić wiarę, która jeszcze kołatała się w piersi, nie mogąc skonać. Potém raz jeszcze chciałam nie wierzyć własnym oczom i spojrzałam na podpis listu. Było tam jedno tylko A., ale mi ono wszystko mówiło. Wydało mi się, że przekreślenie téj litery było podobne do dwóch skrzyżowanych sztyletów.
Zaczęłam czytać list od początku, i zwolna, ale wyraźnie, wyczytałam następne słowa:
„Po co te rzucania się twoje, Rozalio? po co ta rozpacz, która z cudownych oczu twych bucha? Wszak wiész, że to, co jest, zmienioném być nie może, chybaby jaka różdżka czarodziejska przemieniła mię w innego, niż jestem, człowieka?
„Wczoraj u państwa R., o mało nie zrobiłaś skandalu i była-byś głośno wypowiedziała wszystko, co pomiędzy nami zachodziło i zachodzi, gdy-bym cię był nie powstrzymał spojrzeniem.
„O, bo spojrzenie moje wywiera na ciebie wpływ przemożny, czy prawda? A choć, harda istoto, jak
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/352
Ta strona została uwierzytelniona.