— Wacławo! Babka twoja otrzymała dziś list od pana Agenora W. z prośbą, zaniesioną do niéj i do mnie o twoją rękę. Oto ten list.
I podała mi kartkę papieru o wyzłoconych brzegach. Nie wyciągnęłam ręki po pismo, ale oparłam się o stół, bo nogi zachwiały się pode mną, i milczałam.
— Waciu! — powtórzyła moja matka z pewném zadziwieniem: — czemu nie bierzesz pisma, w którém, jak spodziewam się, miłe dla siebie wyczytasz wyrazy?
Milczałam jeszcze. Usta moje otworzyły się parę razy, ale słowo żadne wyjść z nich nie chciało.
Matka, coraz bardziéj zdziwiona, przyciągnęła mię bliżéj jeszcze do siebie, i uważniéj mi w twarz spojrzawszy, porwała się z miejsca, objęła mię ramieniem i krzyknęła:
— Wacławo! co ci jest? czegoś ty taka blada?
W téj chwili znowu chłód niewymowny ostudził mi wnętrze piersi. W objęciu matki sztywna się czułam i pół martwa, a z téj sztywności otrząść się nie miałam mocy. Uczyniłam niezmierne nad sobą wysilenie i, z prośbą składając ręce, cicho wymówiłam:
— Moja matko! odpisz panu Agenorowi, że ja żoną jego zostać nie chcę.
Ramię mojéj matki, które mi stan otaczało, opadło nagle, odstąpiła o parę kroków i wpatrzyła się we mnie przestraszonemi niemal oczyma.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/366
Ta strona została uwierzytelniona.