męża, aby dzielić z nim znowu sławę bakałarza i chleb wyrobnika...
— Bodaj bym to była uczyniła! — drżącemi usty szepnęła moja matka. Babka przeszyła ją nawskróś gniewnemi oczyma.
— Tak — ciągnęła — znam dobrze twoję przewróconą głowę i fantastyczne porywy, któremi się rządzisz. Ale, dzięki Bogu, ja stałam przy tobie na straży i nie pozwoliłam, abyś raz jeszcze pociągnęła wspólne nasze imię w tę zgraję plebejuszów, pomiędzy którą podobało ci się wybrać sobie męża, i abyś powróciła do człowieka, co grubijaństwem odpłacił ci zaszczyt, jakim go obdarzyłaś, zostając jego żoną.
Matka moja żywo się poruszyła i rumieńce trysnęły na jéj twarz bladą.
— Moja ciociu! — zawołała, czyniąc wyraźne wysilenie dla zachowania spokoju — albożem ci mówiła kiedy, że ojciec Wacławy nieprzyzwoicie obchodził się ze mną? Nie, nie mówiłam tego, bobym kłamała, a wiesz sama o ile niezdolna jestem do kłamstwa. Poróżnienie nasze wynikło z różnicy przyzwyczajeń i zamiłowań naszych, i kto wié, moja ciociu, może po stronie była prawda...
Babka uczyniła ręką gest wzgardliwy.
— Zostawmy na stronie tę przykrą przeszłość twoję — wyrzekła oschle — co się stało, to się nie odstanie, ale ja, która przez wiek i majątek, jestem głową familii i stoję na straży jéj rodowego honoru, chcę
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/379
Ta strona została uwierzytelniona.