Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/383

Ta strona została uwierzytelniona.

nas wszystkie zebrane, bo nie wydawała się zdziwioną. Zatrzymała się chwilę we drzwiach i rękę o drzwi oparła, jakby siły ją opuszczały. Babka Hortensya utkwiła w niéj spojrzenie.
— W samę porę przybywasz, Rozalio — wymówiła dość głośno, aby mowa jéj posłyszaną być mogła przez stojącą zdala od nas przybyłą — mówiłyśmy właśnie o tobie i potrzebną jesteś dla rozwiązania pewnéj zagadki, któréj nikt tu rozwiązać mi nie raczy. Zbliż się!
Rozalia postąpiła naprzód i powolnym, ale pewnym krokiem przebyła całą długość salonu. Potém milczącém skłonieniem głowy powitała wszystkich, i stanęła przed babką Hortensyą ze spuszczonym wzrokiem. Spostrzegłam, że oczy jéj, pałające zwykle, teraz były bez blasku, a powieki miała nabrzmiałe i zaczerwienione. Babka patrzyła na nią przez chwilę w milczeniu i ze zsuniętemi brwiami, potém wyrzekła twardo i surowo:
— Pragnę, abyś mi powiedziéć raczyła, czy długo jeszcze zamiarem twoim będzie mącić sprawy familii i sprzeciwiać się moim rozporządzeniom i chęciom? Czy długo jeszcze popełniać będziesz szaleństwa swoje i mieszać głupie pomysły twéj romansowéj głowy do poważnych spraw familijnych? Powiedz mi zaraz, co nagadałaś Wacławie i jéj matce o człowieku, który był dość nierozważnym, aby kiedyś zawiązać stosunek z taką złośliwą i lekkomyślną, jak ty, dziewczyną?