Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/386

Ta strona została uwierzytelniona.

świecie, i jeśli on nie zostanie moim mężem, ani do niego, ani do nikogo należéć nie będę nigdy...
Załamała ręce i krzyknęła z wysileniem.
— Zbłądziłam! tak! wiem o tém! jestem nędzną obłudną i złą istotą! Burze, co wrzały wciąż we mnie, zamknęłam pod maską pozornego spokoju... nie lubiłam ludzi i język mój zamieniłam w żądło kolące! Wyznaję winy moje, wyznała-bym je w obliczu całéj zebranéj ludzkości, gdyby ona tu stała przede mną, ale pokutowałam... pokutuję... przeniosłam straszne męki... czułam w saméj sobie powolne konanie wszystkiego, co było we mnie dobre... usychanie i opadanie wszystkich świeżych kwiatów młodości... umierałam razem z niemi, a po każdéj takiéj śmierci, budziłam się coraz gorsza... Ale zważcie, proszę, czy wszystko na moje barki złożyć należy? Czy ja sama uczyniłam siebie taką, jaką jestem?
— A któż cię taką uczynił? szalona istoto! — wzgardliwie zapytała babka Hortensya.
— Kto? — rzekła Rozalia i po chwili dodała ciszéj: — Ty, babciu!
Babka zbladła bardzo i uczyniła ręką gest nakazujący milczenie, ale Rozalia nie zwróciła na to uwagi i mówiła daléj głosem, którego uniesienie łagodzone było niezmierną żałością:
— Wszak ty to, babciu, byłaś mi od dzieciństwa mistrzynią i kierownicą, bo matka moja ślepym zawsze twéj woli była narzędziem... Ty mi naprzód