przestrogami swemi wlałaś obłudę w serce, bo kazałaś milczéć, gdy mówić chciałam, okazywać się dzieckiem, gdym czuła się już kobietą... myśl każdą, każde uderzenie serca, miarkować i stosować do praw ścisłego konwenansu... Ty wychowaniu memu nadałaś kierunek błędny, okryłaś mię pozorami blasku, a nie dałaś treści duchowéj, co jest dla życia opoką... nauczyłaś grać na fortepianie i mówić obcemi językami, a nie dałaś pojęcia o pracy, która-by od próżnych marzeń ognistą mą ustrzegła głowę... Marzyłam więc i wymarzyłam miłość... znalazłam jéj urzeczywistnienie i do niéj przykułam życie... a kiedy potém błagałam cię, abyś garścią złota okupiła błąd mój, uświęciła go zezwoleniem świata i ołtarza, odtrąciłaś mię, odepchnęłaś, powiedziałaś, że człowieka, którego kocham, wszechmocna twoja ręka przeznacza dla innéj twéj wnuczki, któréj ojca gminne nazwisko on miał swém arystokratyczném osłonić imieniem... Boże mój! jakaż straszna była to chwila, w któréj od ciebie wtedy odeszłam... Babciu, tyś wtedy zgubiła duszę moję!... Tyś i sama nie wiedziała, co uczyniłaś. Myślałaś, że jestem dzieckiem z niedowarzoną głową, albo jedną z tych zimnych lalek, co zwą się w świecie dobrze wychowanemi pannami... A ja byłam kobietą... grzeszną, ale silną i uporczywą w upadku i w grzechu... Wraz z miłością upadek mój legł mi na sercu kamieniem ciężkim i serce całe w kamień mi przemienił... w kamień, płonący jak zarzewie, a niewygasły,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/387
Ta strona została uwierzytelniona.