lanach i milczała. Powieki jéj znowu w dół się spuściły, a wązkie wargi poruszały się zwolna, rozwierając się i ściskając naprzemian. Podniosła potém wzrok, utkwiła go w Rozalii i wydało nam się jakoby szepnęła: nieszczęśliwa!.. Wydawało nam się tylko, że to wyrzekła, ale nie byłyśmy tego pewne, bo szept jéj był tak cichy, że żadnego prawie nie wydał dźwięku. Potém podniosła się zwolna, podeszła do okna i odwróciła się do nas plecami.
Patrzyłam na nią z sercem trwożnie bijącém, i widziałam, jak z za okna przeciskał się blady promień jesiennego słońca, zaigrał po jéj koronkowym czepcu i jak parę ptasząt przyleciało z ogrodu i zatrzepotało koło szyb skrzydełkami tuż przed jéj wzrokiem. I pytałam niespokojną myślą, czy promień ten nie przyniósł z nieba méj babce natchnienia dobrego, i czy widok ptasząt, kochających się, a swobodnych, nie tchnął w jéj serce litości dla istot, nad któremi ciężyć chciała żelazną ręką swéj despotycznéj woli?
Zwróciła się, podeszła do nas, i zmienionym trochę głosem mówić zaczęła:
— Każdy człowiek ma w sobie dwie władze, które kierują i rządzą jego postępowaniem: jedną z nich uczucia, drugą zasady. Są tacy, którzy bezwarunkowo poddają się piérwszéj i uginają się pod każdém wrażeniem, jak wiotka trzcina; ja do takich nie należę. Jestem kobietą zasad, i stawiam je wyżéj nad wszelkie uczucia. Jakie zaś są te zasady, którym
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/391
Ta strona została uwierzytelniona.