większemi kroczące ku mnie krokami... bolesnym mi gniew twój, ciotko, gdyż, bądź co bądź, tyś siostra méj matki i przy tobie spędziłam dziecinne lata... ale ani dla uniknienia grożącéj mi ruiny, ani dla przebłagania twego gniewu, nie poświęcę mojéj córki... Ona nie zginie; ma ojca, który w ostatniéj toni mojéj ucieczką jéj będzie; a ja... poniosę karę za błędy mego życia... Nie wiem jeszcze sama, co pocznę, gdy nadejdzie straszna katastrofa; ale wiem dobrze, iż sumienie moje będzie wolném od morderstwa na własném dopełnionego dziecku!...
Nie skończyła jeszcze, gdy byłam już przy niéj, obejmowałam ją ramionami i pocałunkami okrywałam ręce jéj i kolana.
— Babciu! — zawołałam, zdjęta nieznaną mi dotąd energią — dziękuję ci za dobrodziejstwa, któremi chciałaś mnie osypać, ale nie przyjmę ich kosztem uczciwości i dobroci mojéj... bo nieuczciwą-bym była, gdybym przysięgła przed ołtarzem miłość, któréj w sercu nie czuję, a nie byłoby we mnie ani kropli dobroci, gdybym się nie zlitowała nad tą biedną Rozalią, któréj uczuć nie pojmuję wprawdzie, ale któréj-bym zgubić nie chciała za żadne skarby świata... Nie, babciu, ja i matka moja nie żądamy twych bogactw. Bóg dobry zlituje się nad nami i zginąć nam nie da; zginąć nam nie da ten także, o którym ty, babciu, z taką wyrażasz się wzgardą, a który jednak jest ojcem moim...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/400
Ta strona została uwierzytelniona.