Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/403

Ta strona została uwierzytelniona.

Nachyliła się, przytknęła usta do mego czoła i widziałam, że z oka jéj zwolna spłynęła łza i spadła między moje włosy. W kilka chwil potém opuszczałam z matką dom, który tak gościnnie przyjmował nas niedawno, a teraz na zawsze może zamknął się przed nami. Gdy powóz toczył się ku bramie dziedzińca, ostatnie spojrzenie rzuciłam na okna domu. W jedném z nich za przezroczystą szybą dojrzałam bladą twarz babki Ludgardy. Patrzyła na niebo, usta jéj poruszały się z wolna, jakby jeszcze mówiła: „postarzałam, życie przebyłam sama jedna, nikt mię nigdy nie kochał...

KONIEC CZĘŚCI PIÉRWSZÉJ.