Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/011

Ta strona została uwierzytelniona.




XXXIX.

I pamiętam, że była potém jesień długa, szara. Popielate chmury wisiały nizko pod białém sklepieniem; co rano mgły pod lasami stały, niby rzędy przezroczystych opok; w ogrodzie zwiędłe liście lip i kasztanów uściełały w alejach żółte lub krwawe kobierce, a gdy wiatr silny dmuchał tumanem, rozlatywały się w powietrze, z szelestem wirowały wkoło siebie kłębami, czepiały się gałęzi nagich, które je odtrącały, i w końcu, jakby zmęczone walką z żywiołem, który je porywał, opadały na ziemię.
Niekiedy z za białych obłoków widniało słońce, ale od północy lub zachodu zrywał się wicher i pędził przed sobą gromady chmur drobnych, niby stado czarnych ptaków, które rozpiętemi swemi skrzydłami, zakrywały po chwili blado-złotą kulę dziennéj gwiazdy. Gdy zmrok wczesny zapadł, z pod wzgórza odzywały się przeciągłe tony trąbek pastuszych; kiedy niekiedy odpowiadał im z głębi lasu potężniejszy ryk myśliwskiego rogu, a potém zstępowała na świat noc