Rzekłszy to, zakaszlała i poskarżyła się na ból głowy i piersi. Irenka przyjechała z rodzicami, aby zaprosić nas na urzędowe i huczne zaręczyny swe z panem Protem. Ożywiona była i wesoła, jak nigdy, ale pod koniec wizyty, gdy znalazłyśmy się obie na stronie, wzięła mię za rękę i rzekła:
— Mój Boże! Wacławo, dlaczego odmówiłaś panu Agenorowi? Słyszałam, że babka twoja miała ci uczynić ogromny zapis, gdybyś wyszła za niego, a teraz cofnęła swą obietnicę. Zleś zrobiła, kochanko! wierz mi, że w małżeństwie rachunkowa strona, to grunt, a miłość... jeśli jest, to tém lepiéj, ale jeśli jéj niéma, to przyjaźń, szacunek, wybornie ją zastąpią.
Spojrzałam jéj w oczy i spytałam:
— Irenko, czy zawsze byłaś takiego zdania?
Zarumieniła się trochę i spuściła oczy. Po chwili milczenia odrzekła:
— Nie... kiedym była w twoim wieku, budowałam także w wyobraźni zamki z tęcz i kryształu, ale przekonałam się potém, że były to zamki... na lodzie...
— Runęły więc, a na ich miejscu zapragnęłaś czego?
— Kawałka chleba do śmierci — odpowiedziała Irenka, i w oku jéj, wesołém przed chwilą, zakręciła się łza.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/014
Ta strona została uwierzytelniona.