Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

mi będziecie! a drugim rozkazuje: pójdziecie tam na to, aby po drogach waszych za wami i przed wami słały się cienie posępne, abyście temi cieniami zarażali napotykanych braci waszych i sami, przyodziani w nie, kroczyli ze spuszczonemi czołami, jak potępione duchy na manowcach, albo jak pasożyty, wyrastające ze zgnilizny, więdli i marnieli wprzódy, nim wydacie kwiat albo owoc! Czy może być, aby Bóg sprawiedliwy tak strasznemi wyroki naprzód już oddawał potępieniu dzieci swe, które sam obdarza istnieniem? Nie, tak być nie może! myślałam, tu, tu, gdzieś na świecie musi być kędyś atmosfera zepsuta, co zaraża duchy ludzkie i odbiera im bozkie znamiona, grunt jakiś jałowy lub zatruty, na którym, zamiast mocy, wzrasta słabość, zamiast prawdy, zwodny pozór, zamiast nasienia cnoty, występku pierwiastki. Ale gdzie jest to miejsce, ten grunt, ta atmosfera dla dusz szkodliwa? Mój Boże! nie wiedziałam. I daremnie pracowała nad tém młoda, niedoświadczona moja głowa; nie mogła dać żadnéj odpowiedzi niespokojnym pytaniom, które w niéj wrzały. Widziałam skutki, ale dojrzéć nie mogłam przyczyn. Kryły się one jeszcze przede mną za tajemniczą oponą, którą w dalszém życiu dopiéro podnieść miała, twarda, ale nauczająca dłoń doświadczenia.
Spojrzałam z uwagą na kuzyna i spostrzegłam, że gładkie i kształtnie zarysowane jego czoło oblało się ciemnawym kolorytem myśli ciężkich, na ustach świe-