Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie.... — przerwała moja matka.
— Pani, — kończył Henryk, — racz mię wysłuchać do końca i nie brać mi za złe, jeśli będę zupełnie otwartym.... Majątki pani są obdłużone, moje zaś zupełnie czyste i znaczną dają intratę, przytém mam jeszcze gotówkę.... Gdybym więc był dość szczęśliwy, aby otrzymać rękę panny Wacławy, oczyściłbym z długów dobra pani, a złączywszy je ze swemi, utworzyłbym jednę z najobszerniejszych i najintratniejszych majętności w całéj prowincyi....
Z ust mojéj matki wyszedł odgłos, podobny do śmiechu, połączonego ze łzami i łkania, z którém splatał się śmiech. Twarz jéj zrumieniła się i znowu nagle pobladła.
— Winszuję panu tak szeroko i gruntownie rozwiniętego praktycznego zmysłu, — wyrzekła z widoczną ironią. Ale Henryk nie widział, czy nie chciał widziéć gry fizyonomii mojéj matki, albo może sądził, że dalszemi argumentami pokona jéj widoczną niechęć, bo mówił daléj:
— Majątki pani położone są w dobréj glebie, ale mają za mało łąk i pastwisk; u mnie zaś przeciwnie, znajduje się wiele siana, ale nie dostaje pszennych gruntów. Pani dobra posiadają znaczne lasy, a przez moje przepływa spławna rzeka; gdyby więc lasy i woda były w jedném władaniu, można-by założyć parę fabryk, potrzebujących hydraulicznych środków, i prowadzić handel drzewem na własną rękę. Do tego