Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/037

Ta strona została uwierzytelniona.

masz pani parę folwarków, w których gospodarstwo zostaje w opłakanym stanie. Ja, z memi pieniężnemi zasobami, mógłbym urządzić w nich płodozmian i trawy pastewne zasiewać, co dało-by możność znacznego powiększenia liczby inwentarza w obu majętnościach. Zdaje mi się nawet, że nasza okolica była-by wybornym punktem dla fabryki cukru; ja, miałbym środki do jéj założenia, ale nie mam gruntów na których-by się rodziły buraki, a właśnie pani takie grunta posiadasz. Słowem, majątki pani i moje, połączone, dałyby dochody kolosalnéj wielkości....
Pan Henryk mówił z coraz większém ożywieniem, dwie ceglaste plamy wystąpiły mu znowu na policzki, a palce jego rozwierały się i ściskały z taką szybkością, jakby miały w przelocie chwytać owe pastwiska, łąki, fabryki i kolosalne dochody, o których mówił. Matka moja nie przerywała mu ani jedném słowem, i nieruchomie siedzieła ze spuszczonemi w dół powiekami. Tylko na ustach jéj uśmiech ironiczny zamienił się na bolesny, a fałdy na czole coraz były głębsze. Henryk, milcząc, popatrzył kilka sekund na moję matkę; zdawało mi się, że po twarzy jego przebiegł wyraz tryumfu. Zsunął niżéj jeszcze na nos swe okulary i kończył:
— Tak więc chciéj pani przyznać, że panna Wacława, mimo niełaski swéj babki, w jaką popadła, dla mnie wyłącznie jest pożądaną partyą. Kto inny w majątkach pani nie zobaczył-by nic, oprócz długów,