— Słyszałaś? — powtórzyła — i cóż więc powiesz na to?
— Poproszę cię, mamo droga, abyś natychmiast napisała do pana Henryka, że stanowczo odmawiam mu mojéj ręki.
Oczy mojéj matki spoczęły na mnie długiém spojrzeniem.
— Odmawiasz? — wyrzekła zwolna i w zamyśleniu, — tak i ja myślę, że inaczéj uczynić nie należy, a jednak....
Zawahała się, a ja z przyśpieszoném biciem serca czekałam końca jéj mowy.
— A jednak — dodała po chwili z wysileniem, — to dobra, świetna dla ciebie partya....
Żal mię zdjął wielki.
— Matko moja! — zawołałam, — i tyż-to tak mówisz? ty, tak szlachetna sama, tak kochająca mię!
Osunęła się na kanapę i z za łez na mnie patrzyła.
— Tak, — zawołała, — mówię to, bo znam świat, bo wiem, co znaczy w świecie pozycya majątkowa i towarzyska, bo nie mogę zarzucić fałszu słowom pana Henryka, że każdy, oprócz niego, w majątku moim zobaczy same długi, w tobie pannę ubogą, któréj matka ostatkami goni, a ojciec nie posiada także żadnego funduszu. A któż dziś żeni się z panną ubogą? Ach! dziecko moje, ten świat jest okrutny! Zmusza on nieraz serce macierzyńskie do strasznéj walki
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.