Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

tęskne spojrzenie rzucające za siebie na przebytą drogę, na któréj ze szczęściem nie spotkały się ni razu; bogate dziewice, z trwogą patrzące w przyszłość, w któréj serca ich nie widziały wyśnionego w młodych rojeniach raju; bogatych młodzieńców, stojących nad przepaścią z próżnemi już rękoma, albo pływających po rozhukanym oceanie szałów i namiętności bez kierowniczego magnesu, albo wiecznie roztwierających ręce dla pochwycenia złota, co im zastąpić miało święty ogień, którego iskry wygasły w ich piersi, aż do ostatniéj. A jednak, wszyscy ci ludzie, jedyne, najwyższe szczęście swe widzieli w tém, co im w darze przynosiło tyle zawodów, niepokojów i skaz moralnych. Któż mi tę sprzeczność wytłómaczy? Jak pojmę tę zagadkę świata, w którym żyję? Zapytam-że o nią matki mojéj, towarzyszek młodych, mężczyzn, co tak mądrymi wydają się w salonach? Chórem odpowiedzą mi wszyscy: „Pozycya i komfort.“ I z temi dwoma słowami, wyrytemi w sercach, idą oni przez świat, jak Muzułmanin ze świętym Amuletem na piersi, w którym tkwią wypisane słowa koranu. Pozycya, to ta szata złocona, która zrasta się z ciałem człowieka, aby najczęściéj w połowie drogi opadać zeń w szmatach skrwawionych! Komfort, to ten zbytek rozkoszny, który przed chwilą mnie samą kołysał miękkością i wonią! Z pod szaty téj widnieje nagość, wstydząca się siebie. Z rozkoszą zbytku miesza się gorycz zwątpienia i niepokoju.