Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

dnych, a z tego wszystkiego wiały ku mnie świeżość i poezya, myśl moję budząc, rozgrzewając serce.
Tutaj, między wysokiemi murami miasta, widziałam tylko ulice białym śniegiem usłane, gwarnych tłumów pełno, nad dachami widniał tylko wązki pas szarego nieba; w nocy, zamiast gwiazd, przyświecały ziemi żółte latarnie uliczne, a we dnie, zamiast orzeźwiającego pól powietrza, oddychałam wonią perfum i duszném ciepłem salonów, ogrzewanych hermetycznemi piecami.
Stopniowo zacierały się w méj pamięci przykre wrażenia, których tyle doświadczyłam niedawno. Blizka przeszłość pobladła w wyobraźni, jak sen dawno prześniony; postacie babki Hortensyi, Agenora, Rozalii, Henryka pojawiały się niekiedy we wspomnieniach moich, bardziéj do snu, niż do rzeczywistości podobne. Coraz rzadziéj zadawałam sobie pytania, jakie wprzódy nieustannie napełniały mi głowę; chwilami zdawało mi się, że wszelka myśl ustawała we mnie, a nawet i czasu nie miałam na porachowanie się z memi myślami.
Zdawało mi się, że i matka moja uległa równemu prawie upojeniu. Wizyty, obiady, wieczory i bale zajmowały ją tak prawie, jak i mnie. Był to pewno skutek nawyknień kobiety światowéj, albo może myśl jaka wsteczna, która śród wrzawy goniła za szczęściem dla mnie, a kto wié? za zapomnieniem może dla siebie.