wolnika, którym był pan Michał C. Nowiuteńki młodzieniec jeszcze nowszym, niż na wsi, wydawał się pośród pełnego najwyszukańszéj wytworności miejskiego towarzystwa. Blado-błękitne jego oczy z większém jeszcze niż wprzód, osłupieniem patrzyły na świat, tak obcy dla niego niedawno, a długie ręce większego niż kiedy nabawiały go kłopotu. Zenia obchodziła się z nim tak, jak bogaty plantator południowych Stanów Amerykańskich, pochodzący ze starożytnéj familii francuzkiéj i pełen tradycyjnéj elegancyi dworu Ludwika XIV, obchodzi się ze świeżo wyemancypowanym i wzbogaconym Murzynem, z którego rąk nie zniknęły jeszcze ślady mozolnego zbierania bawełny, i którego nogi z pełném trwogi uszanowaniem stąpają po parkietach wielkiego pana. Z sarkastyczno-wesołym uśmiechem, wodziła Zenia pana Michała po wieczorach i balach, rozkazywała mu nosić za sobą wachlarz i chusteczkę, posyłała go w różne strony miasta z poleceniami do przyjaciółek, krawców, modniarek. Pan Michał spełniał jéj rozkazy z pokorą wiernego sługi, a blade jego oczy płonęły radością, gdy, dzięki konkurom o rękę wysoko spokrewnionéj panny S., otwierały się przed nim podwoje licznych salonów, najpiękniejsze w prowincyi nazwiska wpadały mu w ucho, a białe ręce ludzi, zwanych w świecie arystokratami, dotykały się niezgrabnych rąk jego, z których nie zniknęły całkiem ślady porannéj doby życia, w jakiéj ojcu pomagał
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.