grę, jaką wiodła dotąd z panem Alfredem. Pan Alfred jednak nie zaraz ustąpił z placu i wraz z nowo przybyłym panem Julianem ciągnął jeszcze czas jakiś tryumfalny wóz Helenki. Ale potém zmęczył się apatyczny młodzieniec pracą, do któréj zabrakło mu już bodźca, i emigrował z salonów, w których bawiły się kobiety, do gabinetów, w których mężczyzni grywali w preferansa, a szczęśliwy jego następca Julian objął niebawem po nim urząd ministra bez teki, bo względy Helenki odziedziczył po nim pan Ignacy, o romantycznych pozach i fantastycznie uczesanych włosach.
— Na miłość Boga, Helenko! — mówiłam do młodéj towarzyszki, gdyśmy się raz znalazły sam na sam, — powiedz-że mi, którego z nich kochasz? Pana Alfreda, pana Juliana, czy pana Ignacego?
— Żadnego, — odpowiedziała Helenka niedbale, poprawiając włosy przed lustrem. — Czyliż nie widzisz? piérwszy z nich jest mumią bez życia, poruszaną sprężyną próżności; drugi, to dowcipniś, któremu niebo nie udzieliło ani ziarnka soli attyckiéj; trzeci, lalka, z gipsu ulepiona w postawę bohatera, a z wnętrzem tak próżném, że się w niém parę myszy śmiałoby zagnieździć mogło. I jakże ty, moja Waciu, przypuścić mogłaś, abym ja, co o mało suchot nie dostałam w gonitwie za ideałem, mogła pokochać którego z tych ludzi?
Słuchałam jéj w osłupieniu.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.