Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/073

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja Helenko! — rzekłam po chwili, — dlaczegoż więc ludziom, o których podobne masz zdanie, dawałaś tyle oznak zajęcia i sympatyi?
— Bawiłam się! — odpowiedziała Helena, chodząc po pokoju i najspokojniéj oskubując kwiatek, urwany z wazonu.
— Bawiłaś się! — zawołałam. — Ale moja droga, czyliż godzi się bawić z sercami ludzkiemi?
Helenka stanęła na środku pokoju, popatrzyła się na mnie figlarnie i głośnym parsknęła śmiechem.
— Wacławo! Wacławo! — wołała między dwoma wybuchami śmiechu, — jakie z ciebie dziwne jeszcze dziecko! Bawić się z sercami ludzkiemi! I ty myślisz, że ci panowie serca swe w tę zabawę wkładali? Bądź spokojna! minęły czasy Abelardów i Werterów. Nie tylko żaden z nich nie wstąpi do klasztoru i nie zastrzeli się, ale nawet najlżejszego bólu głowy nie doświadczy. Widzisz przecie, że jeden z nich, pan Alfred, najspokojniéj grywa już sobie w preferansa każdego wieczora. Pan Julian nie będzie go naśladował, bo jest za żywy, aby po kilka godzin przy zielonym stole przesiadywać, a preferans nie przedstawia pola do popisu z dowcipami; za to zwróci się on do téj naiwnéj Józi, która każdy jego koncept oblewa łzami, śród śmiechu ronionemi, i zacznie przed nią palić kadzidła. Co zaś do romantyka, pana Ignacego, przygotuj się do tego, kochana Wacławo, że gdy dam mu odprawę, obierze sobie stanowisko naprzeciw