kłą zazdrością. Wróciwszy do domu rzekłam mojéj matce:
— Pan Alexander niezawodnie ożeni się z Józią.
— Być może, ale ja wątpię o tém — odpowiedziała mi matka. Nazajutrz siedziałyśmy same jedne w salonie, gdy oznajmiono wizytę pana Alexandra.
— Dzień dobry panu — powitała go moja matka — et quand la noce?? — spytała po chwili żartobliwie.
Spojrzał się na nią z wielkiém zdziwieniem.
— La noce? — wymówił — i z kim-że to? s’il vous plait madame.
— Z panną Józefą — odpowiedziała ciągle żartem moja matka.
Sarkastyczny wyraz rozszedł się z pięknych ust pana Alexandra po całéj jego twarzy.
— Nie sądziłem — zaczął — abyś mię pani o tak zły gust posądzić mogła...
— O zły gust? i dlaczegóż? Przecie panna Józefa jest bardzo miłą i przystojną młodą osobą...
— Zapewne, ale zarazem jest parafianką i posiada bardzo mierne umysłowe zasoby; a zechcesz pani przyznać, że człowiek, który ma jakiekolwiek pretensye do świata i towarzyskiéj pozycyi, nie wiedział-by, co począć z taką żoną...
— A jednak — ciągnęła żart moja matka — manifestujesz pan tyle sympatyi i admiracyi dla panny Józefy...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/076
Ta strona została uwierzytelniona.