my. I cóż ztąd? nie poznamy go nigdy, bo salony nasze przed nim zamknięte. Są one przybytkiem, do którego nieuświęceni wchodzić nie mają prawa. Ten człowiek, co tam idzie ulicą, to może mój ideał, albo twój, ale on ku nam wstąpić nie może, albo nie chce, my do niego nie wstąpimy same. On widząc nas z dala, myśli, że jesteśmy lekkiemi, pięknie ustrojonemi, a pustemi wewnątrz; my jego wcale nie znamy dlatego, że rodzice nasi nie wiedzą, kto go rodzi i jakie są jego dobra. On pójdzie sobie między kobiety, które, jak on, mają szlachetne twarze i spokojne czoła, i znajdzie między niemi swój ideał; my będziemy całe życie przedrzeźniać miłość, albo wcale za mąż nie pójdziemy, albo wybierzemy sobie męża w téj akademii nieśmiertelnych, w któréj gra w preferansa pan Alfred, dowcipkuje pan Julian, pozuje na bohatera pan Ignacy, a grywa role piérwszego kochanka z komedyi pan Alexander...
Rzekłszy to, Helenka, zmęczona długiém mówieniem, upadła na sofkę i mocno zakaszlała. Potém podparła głowę ręką i siedziała nieruchoma.
Patrzyłam na nią z pewnego oddalenia i dziwny obraz stanął przed memi oczyma. Widziałam, jak stopniowo delikatne policzki mojéj przyjaciółki marszczyły się i żółkły, czoło jéj zachodziło licznemi bruzdami, oczy bladły i mętnie spoglądały z pod zmarszczonéj powieki, wiotka i zgrabna kibić pochylała się pod lat przeżytych ciężarem. I oto, zamiast młodéj,
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.