umfatorowie, tém różniący się od piérwszych, iż nie prowadzili za sobą więźniów w całych postaciach, ale tylko mnóztwo par oczu kobiecych, które ścigały ich, kędy się obrócili, i mnóztwo uśmiechów różanych usteczek które biegły na ich spotkanie. Każdy z takich tryumfatorów okazywał się wspaniałomyślnym zwycięzcą. Przechadzał się zwykle od jednéj ze ścigających go par oczu do drugiéj, i każdéj z nich podawał czarę z usypiającym napojem, szczodrze i sprawiedliwie obdzielając wszystkie haustami opium. Niekiedy zdarzało się spostrzegać parę ludzi, wyłącznie sobą zajętych.
— Pan X. zakochany w pannie X. — mówiono wtedy.
— Gdzie tam! — odpowiadało — kilka głosów; on tylko bawi się; to sławny bałamut.
Innym razem przypuszczano odwrotnie, że panna X. zakochana w panu X., a wtedy dawała się słyszéć chóralna odpowiédź ludzi znających z blizka osobę, o któréj była mowa:
— Gdzie tam! ona się tylko bawi, to znana bałamutka!
Niekiedy, jako waryant, dawały się słyszéć rozmowy:
— Czy widzisz, jak panna G. zajęta jest panem K?
— Gdzie tam! ona nie ma dla niego najmniejszéj sympatyi.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.