Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

ułomności tak jasno stały przed memi oczyma obok listu zapisanego ręką mego ojca, że z tymi ludźmi, którzy nie mieli w sobie ani odrobiny podobieństwa do ideału, co na dnie mojéj wyobraźni spoczywał, dnie i wieczory schodziły mi tak szybko a wesoło? Dlaczego każdy z nich miewał chwile, w których czynił na mnie wrażenie, przelotne jak błyskawica, wnet zastąpione inném, lecz przykładające się do ogólnéj sumy wrażeń, co mię porywały, upajały, usypiały niepojętym snem gorączkowym?
I oto, rozbudzona, słowami ojca, myśl moja nagłe a palące rzuciła mi pytanie: jakiém było źródło tych wrażeń moich i do jakiego celu wiodły mię zabawy i błyskawiczne uciechy, w których pogrążoną zostałam?
Źródło i cel? Dwa te wyrazy stanęły przed mym duchem, a obok nich tkwił znak zapytania, domagający się gwałtownie, abym skupiła myśli i saméj sobie dała odpowiedź.
W coraz głębsze wpadając zamyślenie, szklanym wzrokiem patrzyłam przed siebie, bo wzrok méj duszy obrócił się wewnątrz, i niespokojnie, ze zdumieniem i trwogą rachował uderzenia serca, które słabsze i rzadsze były, niż wprzódy, i szukał myśli, rozpierzchłych kędyś po świecie, jak ptaki spłoszone, i z trudnością wracających do głowy mojéj, gdzie im ciasno i duszno było śród dymów, które ją napełniały.
Nagle poczułam dotknięcie do ramienia; ocknęłam