Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/099

Ta strona została uwierzytelniona.

milczącą i osamotnioną postać. Widziałam, że miał głowę opartą na dłoni, co mu nadawało zamyśloną postawę, ale twarzy jego nie dostrzegłam, bo miałam zaledwie czas pobieżnie nań rzucić okiem.
Gdy, zamieniwszy na wsze strony powitania, zasiadłam pomiędzy towarzyszkami, z większą, niż zazwyczaj uwagą zaczęłam przypatrywać się grupie osób, jaką miałam przed sobą. Nie wiem, jaki Mefistofelski duch przenikania i badania wstąpił we mnie, ale wszystkie władze mojéj istoty przeszły w oczy, które przenosiły się z kolei z jednéj twarzy na drugą, tkwiąc upornie w każdéj po chwil kilka. Ciekawym wzrokiem zaglądałam we wszystkie spojrzenia, pochwytywałam uśmiechy i grę fizyognomii, ścigałam ruchy i gesta, i szukałam... szukałam w nich ciągle tego, czego pragnęłam wewnątrz, oczekiwałam od nich dźwięku, coby utworzył harmonią z uczuciami, jakie wieczoru tego napełniały mię samę. Nie wiedziałam dokładnie, jakiemi miały być te litery ducha, które wyczytać pragnęłam z całéj siły, ale zdawało mi się, że na któréjkolwiek z tych licznych twarzy znajdę dźwięk uczuć moich, spełnienie pragnień niewyraźnych, wytłómaczenie przeczuć...
Minęła godzina blizko téj milczącéj kontemplacyi, i zmęczone natężeniem oczy moje spuściły się i spoczęły na tunice sukni... Nic nie zobaczyłam innego nad to, co widywałam oddawna, nic mię nie zaciekawiło, nic nie dało żadnéj odpowiedzi. Cała bowiem