usiadłem na ustroniu dlatego, aby przez chwilę oddać się własnym myślom i rozwagom...
— I może złośliwym obserwacyom, czynionym z dala nad nami — przerwała pani Kamilla z uśmiechem, w którym był przekąs.
— Złośliwym? nie, ale zawsze obserwacyom. Raczcie panie darować tę moję oryginalność, ale lubię wielce usunąć się niekiedy w ciemny kątek pokoju i, z dala przypatrując się twarzom i postaciom ludzkim, czytać wypisane na nich litery ducha.
Uderzyły mię te ostatnie wyrazy pana Lubomira. Jaki dziwny zbieg okoliczności — pomyślałam. — Wszakże i ja przed chwilą przypatrywałam się twarzom i postaciom ludzkim, pragnąc wypisane na nich litery ducha wyczytać. Sympatyczne spojrzenie podniosłam na nieznanego mężczyznę i zaczęłam przypatrywać się mu uważniéj. Był to blondyn lat może trzydziestu, średniego wzrostu, jasnych bardzo włosów, z twarzą o drobnych, ledwie nie kobiecych, rysach. W całéj jego twarzy i osobie malowała się jakaś niedbałość i powolność ruchów, którą-by można wziąć za przesadę, apatyą lub melancholią. Mnie się wydało, że była ta ostatnia, i z zajęciem patrzyłam na pana Lubomira, który stał przed gospodynią domu, i białą, wypieszczoną rękę opierał na poręczy krzesła.
Pani Natalia ciągnęła daléj rozmowę:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.